To nie tak, że Miętka była
bezuczuciowa. Co to, to nie. Ona właśnie tych emocji miała zbyt
wiele, by ktokolwiek potrafił je zrozumieć. A jednak - ten, o
którym nigdy w życiu nie pomyślałaby, że coś mogłoby go
połączyć z nią, Zosią, którą ciągnął za warkocz i obok
której przechodził często obojętnie – zrozumiał. Wszystko
stało się przypadkiem, jak to zwykle bywało w życiu szatynki. Ciągle byli sąsiadami, a po akcji ze złamaną nogą chyba coś
sobie uświadomił. Kilka dni po całym incydencie zjawił się w
miętkowym domu z bombonierką w ramach przeprosin. Początkowo Zofia
zupełnie nie potrafiła ogarnąć całej tej sytuacji. Z gipsem na
nodze przywitała go ze swojego łóżka i próbowała wysłuchać
jego tłumaczeń. Jednak bardziej niż na jego słowach, skupiła się
na tonie jego głosu oraz oczach, w których tonęła coraz bardziej.
- Zosia? - zmiana tonu głosu Kwasowskiego wybiła ją z dobitnych oględzin.
- Tak?
- Pytałem, czy mi w końcu wybaczysz. Naprawdę, cholera nie wiem, jak mogłem mieć aż takiego zeza, żeby w Ciebie trafić.
- Zapytaj swojego optyka, może zaczniesz nosić okulary – zachichotała.
Stał tak z bombonierką w rękach, stopami rysując malutkie kółka. Widać było jak wielka trema go ogarnia, toteż i Miętka czuła się nieco swobodniej. Widziała, że faktycznie chciał ją przeprosić i zaczynało jej się to podobać.
- Nie będę dłużej zajmował Twojego czasu, zostawię to tylko i już sobie pójdę – podszedł i pozostawił prezent na szafce nocnej. Następnie skierował się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! Zostań. - wyrwało się Zofii zanim zdążyła pomyśleć. Kwasowski odwrócił się nieco zdziwiony, by po chwili usiąść obok Zośki. - Zadzwoń po tego wielkoluda.
Oczy Kwasowskiego rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówki. Wykonał jednak posłusznie "polecenie" nakazane mu przez Zośkę.
Takim oto sposobem, 29 lipca 2008 roku stał się dla Miętki dniem szczególnym. I to z różnych powodów.
Po prawie trzydziestu minutach do pokoju na poddaszu wszedł Włodarczyk razem z młodszą siostrą Kamila, z którą od września Zosia miała chodzić do jednej klasy. Wojtek trzymał w rękach dwie czarne kule ortopedyczne.
- Przyniosłem dla Kuli Zośkę. - powiedział z uśmiechem na ustach. Kamil razem z Michaliną tarzali się ze śmiechu, a Zosia, która właśnie stała się kulą miała ochotę wywalić Włodarczyka za drzwi. Po chwili jednak razem z pozostałymi śmiała się z zaistniałem sytuacji i ze swojego nowego, calkiem oryginalnego przezwiska.
Miętka leżała na swoim łóżku, w niewielkim pokoju na poddaszu. Obok niej leżała Michalina. Dziewczyna wpatrywała się w sufit. Zosia z boku przyglądała się całej tej sytuacji. Włodarczyk razem z Kamilem siedział na ciemnej podłodze pokoju dziewczyny żartując co chwile. Miętka, tak naprawdę nie miała pojęcia co tak właściwie robi. Dziwiła się sobie samej, dlaczego zatrzymała Kamila i poprosiła aby ściągnął do jej domu również dwumetrowego przyjaciela chłopaka. Jedyną osobą, z którą Zosia miała jako taki kontakt była właśnie leżąca obok niej Michaśka. Dziewczyna z uśmiechem przyglądała się wygłupiającym na podłodze mężczyzną.
Nie wiedziała, dlaczego obecność zarówno ich jak i samej Michaliny wywołuje na jej twarzy coraz to większy uśmiech. Cieszyła się. Naprawdę cieszyła się, że pierwszy raz potrafiła otworzyć się na całkowicie obcych jej ludzi.
Marcelina wróciła z pracy wcześniej niż zwykle. Rozmawiając przez telefon, spostrzegła że w jej domu jest o wiele głośniej niż zwykle. Niepewnym krokiem kierowała się ku szczytowi schodów, które prowadziły na poddasze jej rodzinnego domu. Podchodząc pod pokój swojej córki doznała szoku stulecia. Kogo jak kogo, ale pary Kwasowski&Włodarczyk w swoim domu się nie spodziewała, zwłaszcza po wydarzeniach minionych dni.
- Kryśka nie uwierzysz, kto siedzi właśnie na podłodze w moim mieszkaniu.. - powiedziała niemalże dławiąc się ze śmiechu. - Twój i Doroty syn.
- Mamo! - krzyknęła Zośka.
- No co. To jest sensacja roku! - stwierdziła radośnie Marcelina. - A wy - skierowała się do zdezorientowanych mężczyzn - A wy macie przechlapane.
Po chwili zeszła z powrotem na dół, pozostawiając wszystkich w niemałym osłupieniu.
***
dam.dam.dam.
Rozdział napisany przez Kin - z moimi małymi wstawkami.
DZIĘKUJE.
przepraszam, nawalam, ale w zasadzie.. to mnie dalej nie ma.
Stay tuned.
Win.
- Zosia? - zmiana tonu głosu Kwasowskiego wybiła ją z dobitnych oględzin.
- Tak?
- Pytałem, czy mi w końcu wybaczysz. Naprawdę, cholera nie wiem, jak mogłem mieć aż takiego zeza, żeby w Ciebie trafić.
- Zapytaj swojego optyka, może zaczniesz nosić okulary – zachichotała.
Stał tak z bombonierką w rękach, stopami rysując malutkie kółka. Widać było jak wielka trema go ogarnia, toteż i Miętka czuła się nieco swobodniej. Widziała, że faktycznie chciał ją przeprosić i zaczynało jej się to podobać.
- Nie będę dłużej zajmował Twojego czasu, zostawię to tylko i już sobie pójdę – podszedł i pozostawił prezent na szafce nocnej. Następnie skierował się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! Zostań. - wyrwało się Zofii zanim zdążyła pomyśleć. Kwasowski odwrócił się nieco zdziwiony, by po chwili usiąść obok Zośki. - Zadzwoń po tego wielkoluda.
Oczy Kwasowskiego rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówki. Wykonał jednak posłusznie "polecenie" nakazane mu przez Zośkę.
Takim oto sposobem, 29 lipca 2008 roku stał się dla Miętki dniem szczególnym. I to z różnych powodów.
Po prawie trzydziestu minutach do pokoju na poddaszu wszedł Włodarczyk razem z młodszą siostrą Kamila, z którą od września Zosia miała chodzić do jednej klasy. Wojtek trzymał w rękach dwie czarne kule ortopedyczne.
- Przyniosłem dla Kuli Zośkę. - powiedział z uśmiechem na ustach. Kamil razem z Michaliną tarzali się ze śmiechu, a Zosia, która właśnie stała się kulą miała ochotę wywalić Włodarczyka za drzwi. Po chwili jednak razem z pozostałymi śmiała się z zaistniałem sytuacji i ze swojego nowego, calkiem oryginalnego przezwiska.
Miętka leżała na swoim łóżku, w niewielkim pokoju na poddaszu. Obok niej leżała Michalina. Dziewczyna wpatrywała się w sufit. Zosia z boku przyglądała się całej tej sytuacji. Włodarczyk razem z Kamilem siedział na ciemnej podłodze pokoju dziewczyny żartując co chwile. Miętka, tak naprawdę nie miała pojęcia co tak właściwie robi. Dziwiła się sobie samej, dlaczego zatrzymała Kamila i poprosiła aby ściągnął do jej domu również dwumetrowego przyjaciela chłopaka. Jedyną osobą, z którą Zosia miała jako taki kontakt była właśnie leżąca obok niej Michaśka. Dziewczyna z uśmiechem przyglądała się wygłupiającym na podłodze mężczyzną.
Nie wiedziała, dlaczego obecność zarówno ich jak i samej Michaliny wywołuje na jej twarzy coraz to większy uśmiech. Cieszyła się. Naprawdę cieszyła się, że pierwszy raz potrafiła otworzyć się na całkowicie obcych jej ludzi.
Marcelina wróciła z pracy wcześniej niż zwykle. Rozmawiając przez telefon, spostrzegła że w jej domu jest o wiele głośniej niż zwykle. Niepewnym krokiem kierowała się ku szczytowi schodów, które prowadziły na poddasze jej rodzinnego domu. Podchodząc pod pokój swojej córki doznała szoku stulecia. Kogo jak kogo, ale pary Kwasowski&Włodarczyk w swoim domu się nie spodziewała, zwłaszcza po wydarzeniach minionych dni.
- Kryśka nie uwierzysz, kto siedzi właśnie na podłodze w moim mieszkaniu.. - powiedziała niemalże dławiąc się ze śmiechu. - Twój i Doroty syn.
- Mamo! - krzyknęła Zośka.
- No co. To jest sensacja roku! - stwierdziła radośnie Marcelina. - A wy - skierowała się do zdezorientowanych mężczyzn - A wy macie przechlapane.
Po chwili zeszła z powrotem na dół, pozostawiając wszystkich w niemałym osłupieniu.
***
dam.dam.dam.
Rozdział napisany przez Kin - z moimi małymi wstawkami.
DZIĘKUJE.
przepraszam, nawalam, ale w zasadzie.. to mnie dalej nie ma.
Stay tuned.
Win.